Spis treści
Tego typu pytania regularnie ukazują się naszym oczom w toku komunikacji z uczestnikami mediów społecznościowych, w których jesteśmy obecni. W zasadzie można wyjść z założenia, że znamionują taki brak zrozumienia tematu, że nasze usługi będą w tym przypadku zbyteczne, a autor po prostu nie zetknął się z realną potrzebą posiadania ubezpieczenia. Niemniej, dla powszechnego pożytku może jednak warto ponownie zająć się także kwestiami tak podstawowymi, jak właśnie pytanie o to, po co mi polisa na życie.
Śmierć nie ominie nikogo. Rzecz w tym, kiedy to nastąpi
Jeżeli mówimy o ryzyku śmierci, to po prostu nie ubezpieczamy się dla siebie. Po co mi polisa na życie? Dla bliskich. Zasadniczo można uznać, że póki nie założyliśmy własnej rodziny, a także nie mamy żadnego poważnego zadłużenia, które w razie naszego zgonu obciążyłoby innych, ubezpieczenie istotnie nie jest nam do niczego potrzebne. Jednak w momencie, gdy na tym świecie pojawiają się osoby od nas zależne, sytuacja zmienia się zasadniczo.
Śmierć jednego z rodziców pozostawi rodzinę niekompletną. Będzie to strata w oczywisty sposób nieodwracalna, czyniąca zwłaszcza spełnienie zadań wychowawczych tej instytucji poważnym wyzwaniem. To, czemu można jednak zaradzić, to problemy bytowe. To jest właśnie odpowiedź na pytanie, po co mi polisa na życie. Może to kolejne banalne spostrzeżenie, ale zdecydowanie warto się nad nim pochylić.
Koszt ochrony rośnie wraz z wiekiem – to jeden z najważniejszych czynników decydujących o wysokości składki (dlatego też opłaca się nabyć ubezpieczenie na dłuższy okres w młodym wieku, póki jesteśmy zdrowi). A wraz z upływem lat, gdy dzieci zaczną się usamodzielniać, konieczność posiadania polisy na życie ponownie będzie można uznać za dyskusyjną. Jej przydatność można podważyć także w sytuacji, gdy struktura dochodów rodziny sprawia, iż śmierć któregoś z rodziców nie zdruzgocze finansowo gospodarstwa domowego. To jednak rzadkie przypadki. Zasadniczo, newralgiczny okres dzieciństwa i dorastania dzieci powinien być chroniony ubezpieczeniem. Tutaj pytanie o to, po mi polisa na życie jest retorycznym.
Jak zadbać o skuteczną ochronę od ryzyka śmierci?
Pierwsza rzecz to oczywiście suma ubezpieczenia. Chcemy, by polisa w razie tragedii zapewniała wypłatę dużych pieniędzy. Czyli jakich? Przykładowo, 20 tys. zł – tyle, ile można otrzymać z niejednej pracowniczej grupówki – to poważna suma. Zwłaszcza na tle możliwości i potrzeb przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce. Czy uznamy ją jednak za taką nadal w momencie, gdy na zawsze znika z niego jedna pensja? Szukamy więc złotego środka pomiędzy odpowiednio dużym zabezpieczeniem, a znośną wysokością składki. W tym celu koniecznie trzeba przeanalizować własne potrzeby. Wypłata ma pozwolić zlikwidować długi i uniknąć zaciągania innych, a nade wszystko pozwolić przystosować się nowej sytuacji. Orientacyjnie mogą to być np. 2-letnie wydatki lub przychody.
Druga kwestia to to, jakie właściwie zdarzenie ubezpieczeniowe jest przedmiotem ochrony. Jak to jakie? No śmierć – powiemy. Istotne jest jednak to, czym spowodowana. Zadbajmy o to, by być chronionymi na odpowiednią sumę od zgonu po prostu – bez względu na przyczynę. Jeśli przystępujemy do polisy grupowej, zwróćmy uwagę, ile wynoszą poszczególne świadczenia. Bywa, że przyzwoite pieniądze przysługują jedynie za mało prawdopodobne zdarzenia, jak śmierć w wypadku komunikacyjnym w pracy. Takie ubezpieczenie trudno uznać za realną ochronę.
Wreszcie, sprawa trzecia, to szczegółowe warunki odpowiedzialności ubezpieczyciela. Koniecznie należy przeczytać wyłączenia i ustalić, czy nie kolidują one z naszym trybem życia, wykonywanym zawodem, aktywnościami sportowymi. Po co mi polisa na życie i odprowadzane na nią składki, jeśli z góry wiadomo, że z dużym prawdopodobieństwem nie zadziała?
Nie tylko zgon powinien być przedmiotem ochrony
Choć to on jest głównym przedmiotem uwagi w tym tekście, krótko wspomnijmy o tym, że nie tylko czyjś zgon może postawić rodzinę o przeciętnych dochodach w bardzo trudnej sytuacji. Pełna ochrona ubezpieczeniowa obejmuje więc także skutki wypadków i poważnych zachorowań. I tutaj także – a właściwie szczególnie – konieczna jest bardzo uważna lektura warunków ubezpieczenia. W szczególności wyłączeń, ale także definicji zdarzeń (w tym chorób) objętych polisą.
Nie mam rodziny ani długów. Po co mi polisa na życie? Wróćmy do tego
Ochrona od ryzyka zgonu istotnie jest zbyteczna dla tych, którzy nie są odpowiedzialni za żadne zależne od siebie osoby. Ubezpieczenia jednak, o czym już wspomnieliśmy, mogą obejmować wiele innych zdarzeń, zwłaszcza z zakresu ochrony zdrowia. Warto ustalić, czy przy naszym trybie życia i podejmowanych aktywnościach tego typu produkty nie okażą się przydatne.
Polisy mogą pełnić także funkcje oszczędnościowe. Owiane przed laty złą sławą UFK pozbawione są już niekorzystnych zapisów w umowach. Nadal jednak – przyznajmy – nie będzie to najbardziej efektywny sposób na pomnażanie kapitału, choć opakowanie w ubezpieczenie chroni nas przed tzw. podatkiem Belki. Więc po co mi polisa na życie, skoro mogę zainwestować gdzie indziej? Ma ona inne zalety – daje dużą swobodę dysponowania tymi środkami, m.in. niepodlegającymi procedurze spadkowej.
Możliwości wykorzystania produktów ubezpieczeniowych są więc spore. Czy chodzi o to, by wykorzystać wszystkie w danej sytuacji dostępne? Oczywiście nie, ubezpieczyciele proponują po prostu to, co za co klienci są gotowi opłacić składkę. Ryzyko tymczasem pozostaje przecież tylko ryzykiem. Dobierajmy więc to, co na pewno jest nam potrzebne, a jeśli gotowi jesteśmy zapłacić więcej, lepiej podnieść sumę ubezpieczenia.